Katowice. Miasto w województwie śląskim, uznawane za jego
stolicę. Największe, najbogatsze, ale czy najciekawsze?
Znakomita większość Polaków kojarzy Katowice ze Spodkiem,
Parkiem Śląskim (mimo, że ten leży w Chorzowie), Stadionem Śląskim (mino, że
ten również leży w Chorzowie), węglem,
„Świętą Wojną” i Kamilem Durczokiem. Ci bardziej zorientowani kojarzą
zespół SBB (mimo, że Józef Skrzek mieszka w Siemianowicach Śląskich) i wiedzą,
że w katowickich Szopienicach urodził się Kazimierz Kutz. Wiedzą, że w
Katowicach działa kilka kin, teatrów, festiwali teatralnych (Letni Ogród
Teatralny, Katowicki Karnawał Komedii, Interpretacje), i że Piotr Kupicha i
jego „szesnastka” wygrali „Bitwę na Głosy”.
Ale ile osób pamięta, że Katowice to również Nikiszowiec?
Zabytkowa dzielnica robotnicza powstała na początku XX w. i była ściśle związana z przemysłem węglowy, który wówczas był źródłem utrzymania wielu rodzin.
Zabytkowa dzielnica robotnicza powstała na początku XX w. i była ściśle związana z przemysłem węglowy, który wówczas był źródłem utrzymania wielu rodzin.
Postanowiliśmy wybrać się z ekspedycją do jednej z
najstarszych, a na pewno najbardziej charyzmatycznej dzielnicy Katowic, by
poznać jej historię, architekturę, mieszkających tam ludzi, a przede wszystkim
unikatową atmosferę.
Spotkaliśmy się na Placu Wyzwolenia, w samym sercu
Nikiszowca. Nie było nas wiele, ale gdyby termometr wskazywał ciut więcej niż
+2 st. może frekwencja byłaby lepsza.
Zaraz po wizycie w kościele przeszliśmy na drugą stronę
placu, do Muzeum Historii Katowic, w którym dane nam było poznać historię
prania i maglowania na Śląsku, zwiedzić tradycyjne mieszkanie Nikisza, a także
spojrzeć na dorobek malarzy – Śląskich prymitywistów. Ludzi pracujących na
dole, w kopalni, a po „szychcie” łapiących za pędzel, by oddać piękno prostego
(lecz zgoła nie prostackiego) życia.
Obowiązkowym punktem zwiedzania Nikiszowca jest wizyta w
najstarszym zakładzie fotograficznym na Śląsku i jednym z najstarszych w kraju
– zakładzie Krzysztofa Niesporka. Ów zakład nieprzerwalnie w jednym miejscu
działa od 1919 r. Wnuk założyciela poświęcił nam niedzielę, by powspominać,
przypomnieć i przedstawić tę część Katowic z punktu widzenia mieszkańca.
Panie Krzysztofie – jesteśmy wdzięczni.
Oczywiście, nie mogliśmy sobie odmówić przejścia przez całe
osiedle i zwiedzenia każdego skrawka dzielnicy – pięknej, tajemniczej, trochę
romantycznej, ale zaniedbanej i niedofinansowanej. Urok tego miejsca jest
niepodważalny, ale czuć tutaj atmosferę nostalgii, tęsknoty za tym, co było. Za
czasami, gdy wszystkie familoki tętniły życiem, gdy ojcowie wychodzili rano na
szychtę. Gdy wszyscy pracowali w pocie czoła, a wieczorami zbierali się w
szynku przy piwie, by się śmiać i bawić. Słychać tu echo słów starego Świętka z
„Cholonka”: „Jak ja był młody, to ja robił na grubie. Zjeżdżało się na dół,
fedrowało, potem wyjeżdżało na wierch. Dzwon na dzwonnicy dzwonił. Matka robili
jeść. Kaj to jest? Kaj to wszystko jest?”
Włodarze Katowic starają się tchnąć w Nikiszowiec na powrót
życie pełne entuzjazmu. Zrobiono remonty, założono monitoring wprowadzono kilku
większych , bądź mniejszych inwestorów wykupujących mieszkania i robiących w
nich apartamenty o podwyższonym standardzie. Powoli na Nikiszu pojawiają się
turyści chcący chłonąć unikatową atmosferę tego miejsca. Powoli Nikisz staje
się wizytówką miasta. Powoli wraca w to miejsce życie. Powoli… Bardzo powoli…
Na obiedzie w lokalnej restauracji mówiliśmy, że to piękne
miejsce. Że każdy, kto postrzega Katowice i Śląsk przez pryzmat prostaczka
machającego łopatą i kilofem pod ziemią powinien tu przyjechać i zobaczyć, jak
bardzo się myli. Jak bardzo ludzie nie znają historii tego miejsca. Jak bardzo
nie znamy jej my sami.
Pod wielkim wrażeniem Nikisza była goszcząca u nas ekipa z
Krakowa. Dwóch gentelmanów ze stolicy Galicji przyjechało do nas zabytkowym
Volkswagenem Karmanem Ghia i zaryczało przeciwsobnym boxerem chłodzonym
powietrzem. Nie spodziewali się czegoś takiego pod „czarnym Śląsku”. Rzadko kto
się spodziewa.
Po obiedzie przyszedł czas, by się pożegnać, życzyć sobie
powodzenia i do zobaczenia już wkrótce. Wszak 1 kwietnia w Rybniku oficjalnie
zaczynamy sezon, tak więc – do zobaczenia, czekamy na Was!
Foto by Pati ;)
1 komentarz:
pogoda się udała, zdjęcia super!!!
Prześlij komentarz