W corocznym kalendarium MB Silesia Club
Poland zlot jest jednym z najważniejszych punktów. Wypada mniej więcej w
połowie sezonu i zawsze obfituje w nieprzebraną liczbę atrakcji. Tegoroczna
edycja była wyjątkowa pod kilkoma względami. Po raz pierwszy Zlot trwał aż 5
dni (1 – 5 maja), po raz pierwszy odbył się na Opolszczyźnie i pierwszy raz
udało nam się zorganizować imprezę z takim rozmachem, a to głównie dzięki
naszemu głównemu partnerowi, czyli Mercedes – Benz Sosnowiec. Oczywiście, nie
należy zapominać, że było to kolejne spotkanie w strugach rzęsistego deszczu
oraz temperaturze nieprzekraczającej litościwych 20 st. C (a mowa tu o
Majówce!). Ale jak się rzekło wcześniej – Matka Natura ma spektakularne
poczucie humoru. Nie było końca świata w 2012 r., no to przynajmniej strzelmy
sobie nowożytny zestaw egipskich plag, a co…
Na Opolszczyznę spoglądaliśmy łaskawym okiem od dłuższego już
czasu. A bo to przyjemna okolica, tereny rekreacyjne, rzeki, spływy, powietrze
czyste (przynajmniej czystsze niż nasze – śląskie) a poza tym w zacnej
komitywie wszędzie dobrze. Po konsultacjach z jednym z klubowiczem rodem z
Opola wybraliśmy się do ośrodka Jowisz nad Jeziorem Turawskim, by obyczajnie
spędzić parę dni w oparach benzyny i kilku jeszcze innych, ciekawych płynów.
Pierwszy dzień Zlotu upłynął nam przede wszystkim na sprawach organizacyjnych,
zakwaterowaniu wszystkich przybyłych załóg (a było ich równe 20), poznaniu
okolicy i wstępnych przymiarek do społecznej integracji, bowiem plan zakładał
największą aktywność psychofizyczną dopiero od dnia drugiego.
A aktywność tylko z pozoru wydawała się prosta, lekka, łatwa i
przyjemna. Przez miejscowość Zawadzkie przepływa niewielka rzeka – Mała Panew.
Idealne miejsce do spływu kajakowego, więc kto żyw (a tak po prawdzie, to kto
czuł się na siłach) wskoczyliśmy do kajaków, by pokonać 12 km rzeki – w końcu,
co to dla nas??
Jak się okazało, 12 km to strasznie dużo, a wiosłowanie chybotliwą
łódeczką wcale nie jest takie proste, jak to pokazują w telewizji…
Koniec końców udało nam się przepłynąć odcinek (niektórzy z
„głębszymi” przygodami) w asyście wody pod każdą postacią i lejącą się z każdej
strony oraz nieprzejednanej chmary insektów (doprawdy, że też Noe nie zatłukł
tej pary komarów!!!)
Dla walecznych oraz
wiernych kibiców czekała ciepła strawa pod postacią zestawu obrzydliwie
standardowego – kiełbasy i piwa, ale po walce z żywiołem człowiek zaczyna
doceniać naprawdę prozaiczne przyjemności. Po powrocie do ośrodka czekała na
nas kolacja (co to jest jedna kiełbasa, jak się walczy z wodą i wiatrem, i
insektami…), po zakończeniu której nieliczni oddali się tradycji biesiadowania
do (prawie) białego rana, a reszta oddała się w objęcia Morfeusza.
Trzeci dzień można by rozpocząć cytatem z dziennika kapitańskiego – „znowu
leje…” Jest to o tyle uciążliwe, że przygotowaliśmy dla uczestników Zlotu
szereg atrakcji i prób zaliczanych do Klasyfikacji Generalnej Zlotu. Niestety,
byliśmy zmuszeni zrezygnować z kilku z nich, bowiem pogoda nie znała litości.
Postanowiliśmy odwiedzić Dino Park w Krasieńku, co stanowiło nie lada atrakcję
dla najmłodszych zlotowiczów. Biorąc poprawkę na aurę nie mieliśmy możliwości dokładniej
przyjrzeć się ekspozycji, która w większości była plenerowa. Na szczęście w
Opolu załapaliśmy się na wystawowe last-minute
na Politechnice. Dowiedzieliśmy się tam wielu bardzo ciekawych rzeczy i
obejrzeliśmy m.in. wystawę ponad 100 reduktorów LPG, jaką szczycił się kustosz.
Zapewne rację miał, gdy żalił się na trend współczesnych muzeów motoryzacyjnych
skupiających się na kompletnych samochodach, traktując po macoszemu ewolucję
części samochodowych, a przecież jest to temat – rzeka.
Po wizycie w muzeum przyszedł czas na powrót do Jowisza, by
posiliwszy się stanąć w szranki do konkursu wiedzy o marce Mercedes – Benz i, a
jakże, legendarnym turnieju karaoke MB Silesia Club Poland. Śmiechu, jak
zwykle, było co niemiara.
Dnia czwartego zostaliśmy zaskoczeni. Ba! Wręcz wprawieni w osłupienie –
przestało padać! [sic!]. Odczytaliśmy to jako znak, by odpalić wreszcie nasze
Gwiazdy i ruszyć w rajd zaplanowany wraz z miejscowym PZMotem. Po śniadaniu
zaproszeni goście z PZMotu wyjaśnili nam, jak należy korzystać z map i
ruszyliśmy na podbój okolicznych wiosek. Przyznam, że jazda na orientację z
mapą na kolanach nie jest najłatwiejszym zadaniem dla kogoś, kto gubi się w
każdym centrum handlowym. Cytując klasyka – „Nie patrz, laleczko. Finał może
być mroczny”, szczególnie, gdy połowa załóg wie dokąd ma jechać, a reszcie
wydaje się, że wie dokąd ma jechać. Ale nie zważając na tak nieistotne
szczegóły ruszyliśmy do zażartej walki o laury. Po godzinie pierwsze samochody
zaklekotały na mecie (bowiem trzy pierwsze miejsca zajęły Beczki z dieslami pod
maską). Owacjom nie było końca.
Następnie zaprosiliśmy uczestników do konkursu strzelniczego (do
rzutek) oraz rzutu deklem do celu (dość karkołomne zadanie mając trzydniowe
doświadczenie integracji wieczornej). Dzięki wielu staraniom, próbom, wysiłkom
i prostowaniu oka udało nam się wyłonić zwycięzców, którzy zbliżyli się do
triumfu w Klasyfikacji Generalnej. Zbliżyli się, bowiem finał nastąpił
wieczorem.
Nie mogliśmy zakończyć tak udanego dnia niczym innym, jak
uroczystym bankietem, oczywiście przebieranym. Przy świetnej kolacji można było
otrzymać namaszczenie od „proboszcza” (byle nie ostatnie), mandat od milicji
obywatelskiej (byle ostatni), z leśnikami poruszyć temat bobrów, czy też
pobawić z „wywrotową młodzieżą”.
Głównym punktem wieczoru było podsumowanie Klasyfikacji
Generalnej, wręczenie pamiątkowych dyplomów oraz nagród dla zwycięzców.
W klasyfikacji generalnej zwyciężyli:
1. Artur i Sandra Mercedes W 123 200D
2. Krzyś i Adinov Mercedes C124 300CE
3. Sopel i Agata Mercedes W124 250D
2. Krzyś i Adinov Mercedes C124 300CE
3. Sopel i Agata Mercedes W124 250D
Przyznaliśmy również nagrody w konkursie na najpiękniejsze auto
Zlotu:
1. Addi-BvB
Mercedes W 114 200
2. Wesoł Mercedes R129 500SL
3. Adinov Mercedes C124 300CE
2. Wesoł Mercedes R129 500SL
3. Adinov Mercedes C124 300CE
Piąty dzień był smutny. Co prawda znów nie padało, ale każdy miał
świadomość, że to już koniec. Że trzeba się pożegnać i wracać do szarej
rzeczywistości. 5 maja 2013 roku VII Zlot MB Silesia Club Poland dobiegł końca.
Zmęczeni, niewyspani, ale w świetnym humorze ruszyliśmy do domów.
Pozostały w nas wspomnienia pięciu fantastycznych dni pełnych
przygód, energii, adrenaliny, wody pod każdą postacią, insektów i Jacka
Daniels`a. Po raz pierwszy
byliśmy na Opolszczyźnie, ale zapewne nie po raz ostatni, bo kraina ta okazał
się być bardzo gościnną. Ale prawdę mówiąc nieważne, gdzie odbędzie się kolejny
Zlot, ważne z kim. Bo to ludzie tworzą atmosferę. To ludzie powodują, że
wszechogarniająca wilgoć, deszcz, i komary nie robią żadnej różnicy i żadnego
problemu. Udowodnimy to mniej więcej w połowie przyszłorocznego sezonu, a co…
Korzystając z tej podniosłej chwili składamy podziękowania dla
partnerów oraz sponsorów:
Mercedes Benz Sosnowiec
Merc-Lux
Tom481
Viwon
Medical Farm
Mercedes Benz Sosnowiec
Merc-Lux
Tom481
Viwon
Medical Farm
Foto by Howserowa & Tadziora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz