sobota, 16 lutego 2013

O tym, dlaczego Mercedes – Benz?



Mój znajomy jest zawodowym kierowcą. Jeżdżąc TIRem z dnia na dzień nabiera nowego, jakże cennego doświadczenia i pchnięty owym, nie omieszka komentować umiejętności bliźnich obelżywym słowem sięgającym trzeciego pokolenia. W każdą stronę drzewa genealogicznego.
Zdarzyło mi się podróżować z moim znajomym szoferką jego krążownika i wówczas mój zasób inwektyw w języku ojczystym znacząco się powiększył.
Po dotarciu do bazy, przesiedliśmy się do jego W124 E200 i ruszyliśmy w drogę powrotną, by uświęcić błogość piątego dnia tygodnia. Po dobrych dziesięciu minutach wspólnej podróży czegoś zaczęło mi brakować – kolega milczał! [sic!] Po kolejnych kilkudziesięciu metrach nie wytrzymałem i stwierdziłem z pewną dozą niepewności: „Wiciu, Ty nie klniesz…”. Kolega Witold spojrzał na mnie uważnie i z błyskiem w oku odparł: „Bo Mercedes wymaga szacunku”.
Zdanie wypowiedziane przez kolegę Witolda mogłoby zostać hasłem reklamowym każdego samochodu marki Mercedes – Benz, bo oddaje esencję, istotę, charakter i filozofię marki z blisko stutrzydziestoletnią historią.
Kocham Mercedesy, bo  żaden inny producent samochodów w historii nie produkował samochodów mających tak olbrzymi wpływ na rozwój motoryzacji. Żaden innym producent samochodów nie produkował maszyn, które po 30stu latach i przebiegu rzędu 1,8 – 2 mln km nadal odpalają w największe mrozy, by stawić się na drodze i przewieźć właściciela w wybrane miejsce. Żaden inny producent samochodów, nie dorobił się tak popularnej piosenki na swoją cześć.
Mercedesy towarzyszyły i towarzyszą nadal głowom państw, dyplomatom, a nawet papieżowi, bo Mercedes to synonim luksusu, prestiżu, stylu, niewymuszonej, bezpretensjonalnej elegancji  pewności i niezawodności.
Żaden inny producent nie posiadał w swojej ofercie modeli, które stanowiły tak pełną gamę – od taksówkarskiego W124 200 D, po ekstremalnego SLSa 63 AMG, od nieśmiertelnej Beczki, po legendarną Pagodę i Gullwinga, od pierwszego wyprodukowanego w historii motoryzacji samochodu, po symbol elegancji – Adenauera i W100.
Wśród posiadaczy Mercedesów należy wymienić Jeremiego Clarksona, Borisa Beckera, Sobiesława Zasadę, Michała Żebrowskiego, Tomasza Karolaka czy Annę Muchę (chociaż w tym przypadku nie wiem, czy warto się chwalić).
Wśród zdjęć Ferrari, Lamborghini, Pagani, Aston Martina to właśnie Mercedes widnieje na plakatach zdobiących pokoje nastolatków, bo te maszyny, te sklecone w jedna całość kawałki gumy i metalu działają na zmysły, powodują, że krew w żyłach zaczyna szybciej krążyć dając równocześnie pewność, że nie będziemy musieli wzywać lawety w połowie trasy. I, na Boga, jakież one są piękne! Wszystkie!
I wierzcie mi, nic nie daje takiej satysfakcji, gdy rodzina patrząc na moje W124 250 D rocznik `91 mówi: „Po co Ci dwudziestodwuletni strucel?” myślę sobie:” a co Wy wiecie? To nie dwudziestodwuletni strucel, to nawet nie dwudziestodwuletni samochód a dwudziestodwuletni Mercedes”, ale jak mawia jeden z naszych klubowiczy: „Do posiadania Mercedesa trzeba dojrzeć…”

https://www.youtube.com/watch?v=PecJh0_mCNg

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Od dwudziestu lat eksploatuję poczciwe MB 123 - 200 D i bardziej komfortowego i wytrzymałego samochodu nie można spotkać. Miałem okazję przetestować : Audi, BMW,VW, Peugeota i Toyotę. Brak porównania w komforcie jazdy. Teściowa po pierwszej jeździe powiedziała : "Ja to jest auto". Szwagrowie zaraz pojechali do RFN i wrócili z kwitkiem bo takiego egzemplarza nie znaleźli - 20 lat temu. Podzielam opinie autora.