Zmroziła mnie informacja podana w najnowszym „Motorze”.
Głosi ona: „Do klasy E będzie można zamówić podświetlaną gwiazdę (świeci
podczas odblokowywania i blokowania zamków, otwierania drzwi i klapy
bagażnika), montowaną na grillu (…).”
Od razu zacząłem się zastanawiać, czy w standardzie będą
również białe skarpetki do sandałów i darmowe mp3 „Ona tańczy dla mnie”? Bo
dodawanie tego typu gadżetów jest jak męska siatkowa podkoszulka – zwraca uwagę,
ale jednak nie wzbudza zachwytu.
Nie kojarzy się z tym wszystkim, co przez blisko 130 lat wypracował Mercedes. Wszak
siłą Mercedesów, od zawsze, była dyskretna elegancja. Te samochody nigdy nie
były krzykliwe. Nie stylizowano ich tak, by 2 – 3 sezony szokowały, a potem, jako
opatrzone i nudne, trafiały na margines.
Trudno jest mi zrozumieć taki krok inżynierów ze Stuttgartu.
Chociaż, to chyba jednak nie inżynierów, a speców od PR, który dramatycznie
chcą zmienić obecny wizerunek marki Mercedes – Benz. Zdarzyło mi się kiedyś
rozmawiać z jednym z pracowników marketingu kompanii, który wskazał fakt, że
Gwiazda straciła prym w świecie samochodów Premium na rzecz dwóch największych
konkurentów rodem z Niemiec. BMW po prostu od kilku lat sprzedaje więcej samochodów
dzierżąc palmę pierwszeństwa i fakt ten spędza sen z oczu kierownictwu
Mercedesa. Dział marketingu łącząc siły z projektantami staje na głowie, by
odebrać klientów marce, która od samego początku swojego istnienia była
postrzegana, jako sportowa. Problem tylko w tym, że Mercedes, mimo, ze nie raz
oferował świetne, sportowe i rajdowe modele, nie był kojarzony jednoznacznie ze
sportem. Marka Mercedes wrosła w ludzka świadomość jako symbol luksusu i
prestiżu. W majowym wydaniu miesięcznika „Weranda” pojawił sił tekst o
Mercedesach widzianych okiem kobiety. Mimo drobnych uchybień widać w artykule
fascynację autorki marką, jej pięknem i historią zawsze przeplatającą się z
najważniejszymi światowymi wydarzeniami. LINK W rewelacyjnym filmie Piotra Trzaskalskiego „Edi”, bezdomni
zbieracze złomu w skupie poganiają się wzajemnie mówiąc ironicznie „wjeżdżaj
tym mercedesem”. Nawet James May w „rolniczym” odcinku Top Gear mówi „nie znam
się na traktorach, ale ten model, to S klasa wśród maszyn rolniczych”. Marka
Mercedes dzięki konsekwencji w stylistyce (może nie aż tak żelaznej, jak w
przypadku Porsche) oraz budowaniu niebywale trwałych i komfortowych samochodów
stała się ikoną. Właśnie z tego narodził się, chyba najbardziej popularny
slogan, mówiący że „bez gwiazdy nie ma jazdy”. Gdyby nie to, Mercedes nie był by nadwornym samochodem papieża. Koronowane głowy i przywódcy państw nie jeździli
by samochodami ze Stuttgartu.
I chyba właśnie tutaj dochodzimy do sedna problemu. Mercedes
chce zmienić swój wizerunek „samochodów nudnych”. „Samochodów dla dygnitarzy,
taksówkarzy i emerytów”. Rozumiem, że obecnie, w dobie niesłychanie agresywnego
konsumpcjonizmu, stara metka może nie przyciągać nowych klientów, a doprowadzić do efektu Angusa Young`a, który, w imię wizerunku, zapewne
do końca życia będzie kicał po scenie w krótkich portkach. Jednak kierunek,
który obrało kierownictwo koncernu nie do końca wydaje mi się przemyślany,
ponieważ detale o jakich wspomina „Motor” są po prostu wulgarne i nie przystają
do znakomitej marki z tak bogatą tradycją.
Zauważyłem, ze obecnie wszyscy producenci samochodów chcą
mieć w swojej ofercie wozy „agresywnie i sportowo stylizowane”, adresowane do
„młodych wilków”. Żyje się coraz szybciej, coraz agresywniej, więc i samochód (który
dawno przestał być sposobem na przemieszczanie się z punktu A do punktu B, a
stał się wizytówką właściciela) nie może pozostawać z tyłu. Ale czy nie
dojdziemy w końcu do pytania starego, jak świat – czy pierwsze było jajko, czy kura?
A raczej, czy najpierw młodzi ludzie stali się tak przedsiębiorczy, tak
„nonszalancko” rzucający wyzwanie światu, czy to spece od marketingu im to
wmówili? Skoro największym hitem w katalogu prezentów komunijnych jest tablet
(Chryste! Miej nas w swojej opiece), to jak do nowoczesnych wartości może
przystawać linia W123, czy W124?
Przekleństwo wizerunku i rozpaczliwe próby jego zmiany (a za
takie uważam podświetlaną gwiazdę na grillu) pchają Mercedesy na dziwny,
niejednoznaczny tor produktów, do których można mieć bardzo ambiwalentny
stosunek. By po raz kolejny wesprzeć się przykładem brytyjskich redaktorów,
gospodarzy największego programu motoryzacyjnego na świecie przypomnę, że
Mercedes S 63 AMG przegrał porównanie z BMW 760 IL właśnie przez problemy z
tożsamością.
Radykalne ruchy, trącące wręcz desperacją, nigdy nie
wychodzą na dobre, zwłaszcza, gdy za plecami ma się 130 lat historii.
Kocham
Mercedesy i równocześnie świadom jestem, że świat się zmienia i że samochody
też będą podlegać ewolucji, ale, mam nadzieję, że nie za wszelka cenę. Trzeba
pamiętać, że to Mercedes, a ta marka do czegoś zobowiązuje!