Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek wątpił w temperament i
poczucie humoru Matki Natury, powinien przyjechać w Wielkanocny Poniedziałek na
teren MOSiR-u w Rybniku – Kamieniu.
Tradycją naszego Klubu jest coroczne Rozpoczęcie Sezonu
Zlotowego właśnie w Rybniku. Zawsze w Lany Poniedziałek. Przez osiem edycji
udało nam się wgryźć w świadomość Rybniczan, Mercmaniaków i generalnie
szerokiej publiczności motoryzacyjnej z imprezą, która może się pochwalić zeszłorocznym
wynikiem na poziomie blisko 200 samochodów. Udało nam się stworzyć wydarzenie
znaczące, istotne i zachęcające do odwiedzin. Jestem przekonany, że w
niedalekiej przyszłości lano poniedziałkowe spotkanie w Rybniku stanie się
prestiżowym i co najważniejsze, równie obowiązkowym wydarzeniem co, dajmy na to
„Mercedesem po Wiśle”.
Planując tegoroczne Rozpoczęcie Sezonu mieliśmy drobne
wątpliwości co do terminu Świąt, bowiem Lany Poniedziałek wypadał w Prima
Aprilis.
I sprawdziło się… Matka Natura wykazała się iście ułańską
fantazją i pół kraju zasypała 40sto centymetrową warstwą białego puchu. Zrobiło
nam się smutno, przykro i niemrawo, bo wiedzieliśmy, że nie damy rady powtórzyć
sukcesu roku 2012, kiedy to świeciło nam piękne słoneczko, ptaszki ćwierkały
nad głowami, a tylko najwięksi malkontenci marudzili, że 12 st. to zdecydowanie
za mało, żeby wyciągać klasyka z garażu.
W Wielkanocną Niedzielę podjęliśmy decyzję o odwołaniu
imprezy…
Jednakże, jak powszechnie wiadomo – nie ma problemów, są
tylko wyzwania, więc zostawiliśmy sobie drobną furtkę w postaci informacji, że
na największych zapaleńców zarząd Klubu będzie czekał punktualnie o 13:00 przy
ul. Hotelowej 12 w Rybniku.
Jakież było moje zdziwienie i niekłamana radość, gdy przyjechałem
na miejsce nową, salonową A klasą użyczoną przez naszego partnera – Salon
Mercedes – Benz Sosnowiec i zobaczyłem, że na ładnych paręnaście minut przed
planowanym startem czeka już 16 załóg! [sic!]
Nieważny okazał się śnieg, nieważny okazał się mróz i
zapowiedzi Jarosława K. o ciągłych opadach. Ludzie przyjechali z własnymi
łopatami i imprezę zaczęliśmy od gromadnego odkopywania terenu. Siedem par rąk
w krótkim czasie zrobiło miejsce na kolejny przybywające samochody.
Ostatecznie zjawiło się 36 załóg. Osobiście uważam to za
wielki sukces!
Zgodnie z duchem lano poniedziałkowego spotkania ruszyliśmy
z konkursami. Z zaplanowanych kilkunastu atrakcji na ten dzień, niestety,
zmuszeni aurą pozostaliśmy przy trzech, ale za to spektakularnych.
Rozpoczęliśmy od zaplanowanego na luty „Driftspotu” (o
ironio, odwołanego z powodu braku śniegu). By móc się poślizgać wyznaczyliśmy
na placu tor w kształcie klasycznej ósemki. W konkursie na najszybszy przejazd
toru wzięły udział wozy na pozór nie dające się porównać – m.in. cztero napędowy
ML V8, W210 E50 V8 i poczciwa Beczka 200 D i wbrew pozorom wyniki okazały się
zaskakujące.
Ów konkurs cieszył się tak dużym powodzeniem, że plac został
objechany przez 18 załóg (niektórym spodobało się na tyle, że nie bacząc na
czas przejechali ósemkę czterokrotnie). Czasy były różne, ale najważniejszy
okazał się styl! Po raz kolejny okazało się, że nawet na letnich oponach da się
przejechać lodowy tor (co prawda z drobną pomocą, ale zawsze).
W najbardziej spektakularnym konkursie
ósemkowego driftu na nieubitym śniegu na podium stanęli:
Miejsce I - Benz Team - 38,26 s.
Miejsce II - Sheba - 54.28 s.
Miejsce III - Hadwiś - 55,81 s.
Miejsce I - Benz Team - 38,26 s.
Miejsce II - Sheba - 54.28 s.
Miejsce III - Hadwiś - 55,81 s.
W konkursie na największy przebieg
licznikowy zwyciężył Mroczny z wynikiem 422 555 km. (braliśmy pod uwagę
wartości widniejące na liczniku, choć zapewne w niektórych przypadkach licznik
się przekręcił i z przodu należy dodać 1)
W konkursie elegancji zwyciężyli:
Miejsce I - W123 CE Jarka
Miejsce II - W124 CE Benz Team`a
Miejsce III - czerwone W201 Grzegorza
Miejsce I - W123 CE Jarka
Miejsce II - W124 CE Benz Team`a
Miejsce III - czerwone W201 Grzegorza
Oczywiście dla zwycięzców przewidzieliśmy
nagrody przygotowane, jak co roku, przez nas i ufundowane przez naszych
sponsorów i partnerów – Salon Mercedes –
Benz Sosnowiec, Merc – Lux Rzymski i Hi – Tron.
W centralnym miejscu, obok naszego
namiotu, stała również nowa A klasa udostępniona nam przez sosnowiecki salon
MB. Dane mi było jeździć tym pojazdem przez 4 dni i muszę się przyznać do
pewnej refleksji. Podchodząc po raz pierwszy do tego samochodu miałem mocno ambiwalentne
odczucia – niby Mercedes z gwiazdą na grillu, ale z podstawowym silnikiem 1,6l i,
o zgrozo, przednio napędowy – toż to herezja!! Moje reakcje diametralnie
zmieniły się po przejechaniu kilkunastu pierwszych kilometrów. Samochód oplata
kierowcę ciasno, a nisko osadzone fotele i wysoko poprowadzona linia okien nie
sprawiają klaustrofobicznego wrażenia. Widoczność przez tylną szybę jest
mizerna, ale rekompensują to bardzo duże lusterka boczne. Fotele są sprężyste i
świetnie trzymają w zakrętach, a jest to potrzebne, bo – na Boga – jak ten wóz
się prowadzi! Malutki silniczek zestopniowany z sześciobiegową manualną
przekładnią okazuje się być absolutnym majstersztykiem. Gdy potrzebujemy
samochodu na dalekie trasy szósty bieg, bardzo długi, daje pełen komfort 2700
obr/min przy prędkościach autostradowych (legalnych), ciszę i spokój. Ale jeżeli
damy się sprowokować innemu użytkownikowi dróg (np. kierowcy samochodu z biało –
niebieskim śmigłem na masce), szybka redukcja pozwoli cieszyć się
przyspieszeniem na poziomie 9,2 s. do „setki” (i to przy podstawowym silniku!).
Oczywiście jest w tym samochodzie kilka elementów, do których, mówiąc
enigmatycznie, trzeba się przyzwyczaić – bardzo delikatny układ kierowniczy czy
system Start – Stop (można go wyłączyć), ale mimo tych drobnostek śmiało mogę
powiedzieć – ten wóz jeździ lepiej niż BMW serii 1!
O godzinie 16:00, czyli po niespełna
trzech godzinach postanowiliśmy wraz z uczestnikami, że przyszedł najwyższy
czas na świętowanie czternastych urodzin naszej najmłodszej Klubowiczki – Pati.
(Jeszcze raz STO LAT!), a potem pora wracać do szarej i śniegowej
rzeczywistości mazurków, świątecznych babek i zająców wielkanocnych.
Puenta wydaje mi się bardzo prosta, a
jednocześnie niesamowicie optymistyczna i stymulująca do dalszego działania –
na Mercmaniaków, na miłośników Gwiazdy i na spot w Rybniku zawsze można liczyć,
bez względu na temperament i poczucie humoru Matki Natury.
Ludzie – jesteście WIELCY! Dziękuję!!!
FOTO – jak zwykle – by Pati